Obecnie – Gdańsk
Patrzyłem jak Aldona pochlania swojego ostatniego pierożka podanego na słodko. Ostatnim kęsem przetarła talerz, wybierając pozostałości słodkiej śmietanki.
Zrobił to bardzo sprawnie. Ten kawałek cista wyglądał niczym język do wybierania resztek świeżego ciasta przy wlewaniu go foremki. Robiła to bardzo subtelnie jak mała dziewczynka. Nic w jej zachowaniu nie zdradzało, ile w rzeczywistości ma lat. Jej cera wyglądała jak by wciąż miała ponad 30 lat. Wyglądała jak kobieta w kwiecie wieku.
– Mam coś na twarzy? – Zapytała zaniepokojona.
– Nie. Przepraszam zamyśliłem się.
– Chyba zapatrzyłeś. No chyba, że chciałeś mi zjeść moją porcję? Może miałeś mało? Trzeba było sobie coś domówić.
– Pojadłem. To prawda jem dość szybko, ale to pozostałość po latach tułacki.
– Ja zawsze jadłam wolno. Delektowałam się jedzeniem.
– Zauważyłaś, że możesz zjeść więcej niż dawniej? I, że nie ma to wypływu na Twoją wagę?
– Tak. I bardzo mi się to podoba. Kiedyś naprawdę pilnowałam swojej diety.
– Kiedyś?
– Tak jak miałam... Naście lat. Koleżanki się objadały czym popadło i dwie strasznie utyły. Nie mogły normalnie funkcjonować. Rozpaczały, że są grube i ciągle jadły.
– To przykre.
– Ja zawsze byłam chudziną.
– To tak, jak ja.
– Myślę, że możemy wracać, ja tylko jeszcze do toalety. – Powiedziała po czym wstała od stolika.
Ja tylko kiwnąłem głową zgadzając się. Kiedy odchodziła podążałem za nią wzrokiem i zastanawiałem się jak Artur na nią trafił? Właściwie to jej o to nie spytałem. Właściwie to bardzo mało o niej wiem. Tylko tyle, że pochodzi z Torunia. Dzisiaj to miasto jest siedzibą Ojca Dyrektora jak nazywa go społeczeństwo. Jest chyba najbogatszym kaznodzieją w naszym kraju. I pomyśleć, że i ja chciałem służyć Bogu. Zresztą troszkę służyłem. Człowiek o takim tupecie i bezczelności potrafi naprawdę zniechęcić do wiary i kościoła. Ilu on oszukał ludzi. Ale on nie jest jedynym takim. Spotkałem kilu jemu podobnych na swej drodze. Kiedyś oszustwa były trudniejsze do udowodnienia. W dobie mediów kłamstwa szybciej wychodzą na światło dzienne.
– Jestem. Co taki zamyślony? – Zapytała i sama sobie odpowiedziała.
– Właściwie od kiedy Cię poznała to często zapadasz w taki letarg.
– Myślałem o Tobie - powiedziałem bez ogródek.
– O mnie?
– Jak poznałaś Artura?
– To długa historia.
– Czyli nie chcesz powiedzieć. – Stwierdziłem.
– Jakoś nie mam teraz ochoty. Opowiem, jak przyjdzie na to pora.
– Dobrze. Poczekam. Czasu mamy sporo. – Powiedziałem to i wstałem od stolika.
Po kilkunastu minutach oboje byliśmy już w hotelowej windzie. Kiedy wracaliśmy rozmowa jakoś się nie kleiła. Każde z nas widocznie miało coś do przemyślenia.
– Co zrobimy jak go znajdziemy? – Zapytała tuż po tym jak winda ruszyła.
– Postaramy się dowiedzieć kim był i gdzie może być teraz.
– Jak chcesz to zrobić?
– Jeszcze nie wiem, ale najpierw trzeba go znaleźć na tych zdjęciach. Potem zobaczymy co będzie dalej.
– Czy naprawdę nie ma szybszego sposobu? Mam dość tych czarnobiałych fotografii.
Nic jej na to nie odpowiedziałem, bo drzwi windy się otworzyły i do środka wsiadła młoda kobieta z pieskiem na rękach. Piesek zawarczał na nas. Kobieta zareagowała szybko.
– Amiczku! Przestań, Ci Państwo nic Ci nie zrobią. Ja bardzo przepraszam, ale on tak czasami reaguje na obcych.
Drzwi się zamknęły. Winda lekko szarpnęła i ruszyła dalej w swoją podroż na górne piętra. Słychać było tylko szum windy i warknięcia małego pieska. Dziewczyna trzymała go na rękach i głaskała. Kiedy winda dotarła do naszego piętra zatrzymała się, a drzwi się rozsunęły. Zostawiliśmy w środku dziewczynę z pieskiem co ewidentnie sprawiło jej ulgę. Mogła spokojnie odstawić swojego malucha na podłogę. Pożegnała nas skinieniem głowy i zniknęła za zasuwającymi się drzwiami.
Piętro wyglądało na opustoszałe. Jedynie gdzieś z któregoś pokoju dobiegał głośno grający telewizor, na którym uruchomiony był kanał z wiadomościami. Podszedłem do naszych drzwi i je otworzyłem. Miałem nieodparte wrażenie, że ktoś tu był podczas naszej nieobecności.
– Zaczekaj! – Powiedziałem do Aldony.
– Co się dzieje?
– Wydaje mi się, że ktoś tu jest. – Powiedziałem cicho.
Wszedłem bardzo powoli do środka jako pierwszy. Aldona czekała na korytarzu i tylko zaglądała przez otwarte drzwi.
Sprawdziłem najpierw łazienkę. Kolejna była sypialni i zaraz za nią cześć wypoczynkowa z telewizorem. Ten był włączony.
– Czysto - zawołałem.
Aldona właściwie stał już obok mnie.
– Gasiłeś telewizor? - zapytała.
– Tak. Wyciągałem kartę jak wychodziliśmy. To sam zgasł.
– Musiał się włączyć automatycznie jak wsunąłeś kartę do gniazdka.
Popatrzyłem na nią po czym powiedziałem.
– Masz rację. Nie pomyślałem o tym. Jednak dalej mam wrażenie, że ktoś tu był.
– Może, ktoś sprzątał sypialnie i wymienił ręczniki.
– Właściwie to masz znowu rację. W łazience wiszą nowe. – Powiedziałem uspokojony.
– Dobra muszę się czegoś napić. Nastawię wodę na kawę. – Powiedziała Aldona.
– Ja też poproszę.
Aldona zajęła się przygotowanie kawy. Ja uruchomiłem na nowo komputer i przeszedłem do miejsca, w którym wcześniej skończyliśmy. Kiedy usiadła obok mnie na kanapie z dwoma kubkami kawy wszystko było gotowe na dalsze poszukiwania.
Po jakieś godzinie zorientowałem się, że moje oczy się zamknęły i jestem oparty o jej bok chrapiąc. Przez sen słyszałem jak przeglądając zdjęcia narzeka, że jest tego tak dużo i zapewne nic nie znajdziemy. Że to strata czasu. Tym narzekaniem wybudzała mnie. Usiadłem i zapytałem.
– Jak Ci idzie?
– Du... – Nie skończyła, a ja się uśmiechnąłem.
– Idę do toalety.
Kiedy byłem w środku nagle usłyszałem jej głos. Wołała mnie.
– Jest. Mam. Znalazłam go. To ten facet. Miłosz chodź. Znalazłam. To na pewno jest on.
Wyskoczyłem z łazienki i zobaczyłem na ekranie zdjęcie, na którym stało kilku żołnierzy. W śród nich był też Artur. Ale co ciekawe stała tam też pewna dziewczyna. Dziewczyna, którą dobrze znałem. Helga. Helga von Dennik. Córka jednego z oprawców III Rzeszy. Kobieta, którą dobrze pamiętałem. Zdjęcie było zrobione na balu. Była tam też inna dobrze mi znana osoba. Osoba, której nigdy bym się tam nie spodziewał. Zresztą jak ją tam wtedy zobaczyłem na tym balu byłem mocno zaniepokojony jej obecnością. Wspomnienia. Wspomnienia zaczęły mnie zalewać. W oku pojawiła się mała zła, która opadła mi na policzek i spłynęła po nim na podłogę rozbijając się na niej.
– Pamiętam – powiedziałem smutniejąc.