Okolice Kętrzyna – 1942
Samochód gnał główną szosą w kierunku kompleksu. Obok mnie siedziała piękna Panna Helga. Miałem ochotę zrobić jej zdjęcie. Zrobię, tylko nadarzy się okazja.
Od kiedy wsiadła do samochodu tylko ras się do mnie odezwała czym wprawiła mnie w zakłopotanie. No cóż gapiłem się na nią ukradkiem. Czego najwyraźniej nie tolerowała. Kierowca też nic nie mówił.
Szosa prowadziła przez pola, wsie i zalesione tereny. Odległość nie była wielka zaledwie około ośmiu kilometrów. Do Wilczego szańca jechaliśmy od zachodu drogą na wschód w kierunku wsi Parcz. Po drodze zostaliśmy skontrolowanie na pierwszej wartowni przy szosie. To była trzecia strefa bezpieczeństwa. Tuż za wartownią kierowca nagle się odezwał.
– Dostałem rozkaz abym po drodze wjechał do dworku przy jeziorze. – Powiedział to jednak w taki sposób jak by się obawiał o swoje życie.
– Co? Kto wydał taki rozkaz? – Odezwała się oburzona Helga.
– Słowa te nijak nie pasowały do jej wyglądu.
– Pani ojciec. – Powiedział kierowca trzęsącym się głosem.
– Czy ty, żołnierzyku wozisz mnie czy jego? – Zapytała i zawiesiła głos.
– Oczywiście, że Pannę Helgę. Ale... – Chciał dokończyć jednak nie miał takiej mocy.
– Proszę zawracać. Jedziemy prosto od Kwatery. Zresztą przypuszczam, że ten siedzący obok mnie niemowa się spieszy. – Kiwnęła ręką w moją stronę, ale jej wzrok dalej świdrował kierowcę.
– Prawda? – Dodała tym razem obracając głowę w moją stronę.
– Ja mam swoje rozkazy, ale zapewne pani ojca są ważniejsze. – Odpowiedziałem spokojnie.
Ta jak to usłyszała, natychmiast spiorunowała mnie wzrokiem. Buchając przy tym jak lokomotywa tuż przed tym jak ruszy ze stacji.
– Ale oczywiście zrobię jak Panna Helga sobie życzy. – Dodałem szybko, czym jednak wpłynąłem na jej minę. Teraz nie wyglądała jak rozwścieczony byk tylko jak startujący do walki.
– Słyszałeś Herman. Jedziemy do Szańca. – Powiedziała z zadowoleniem w głosie.
– Nie. Dostałem rozkaz od Panny Ojca. Muszę go wykonać. –Mówiąc to jechał dalej.
– Jak wrócimy do kwatery to się z Tobą rozliczę. – Powiedziała to, zamilkła i założyła ręce na piersiach na znak swojej dezaprobaty.
Co za kobieta pomyślałem i natychmiast przypomniało mi się jak kiedyś spotkałem pewną kobietę Vikinga. Była większa ode mnie, przynajmniej o głowę i władała toporem. Spotkałem ją na polu walki. Na samą myśl przeleciał mnie strach i żołądek podszedł do gardła.
– Jesteśmy – odezwał się kierowca.
– I co z tego? – Odpowiedziała Helga.
– Dostałem wyraźny rozkaż, że mam dostarczyć Pannę Helgę do tego dworku. Dworek jest w chronionej strefie. Jest w pełni przygotowany do przyjmowania gości. – Powiedział to na jednym wydechu po czym zamilkł.
W samochodzie zapanowała niezręczna cisza.
– To ja chętnie będę Pannie towarzyszył. – Odezwałem się najgrzeczniej jak potrafiłem.
– W czym? – Zapytała Helga.
– W zwiedzaniu dworku.
Popatrzyła na mnie badawczym spojrzeniem i chyba zrozumiała, że to będzie najlepsze wyjście.
– To czekam.
Do dworku prowadziła kręta droga wysypana żwirem. Przy drodze rosła wielka topola. Sam dworek wyglądał dość okazale. Z wejścia można było podziwiać jezioro Siercze. Bardzo spokojna okolica - pomyślałem.
Wysiadłem z samochodu i chciałem otworzyć drzwi Heldze jednak kierowca mnie uprzedził. Kiedy dotarłem na jego drugą stronę ona już dumnie stała i czekała na mnie.
– Strasznie się Pan guzdra, Panie?
– Miłosz, tak po prostu Miłosz. – Odpowiedziałem miłym głosem.
– Takie słowiańskie imię. A co dalej?
– Wystarczy Miłosz.
– To chodźmy, Panie Miłoszu. – Tym razem jej głos był spokojny i aksamitny.
Ruszyliśmy w kierunku wejścia. Tam już czekała na nas jakaś kobieta. Starsza kobieta.
– Dzień dobry, zapraszamy. – Popatrzyła zdziwiona kobieta.
– Dzień dobry - odpowiedzieliśmy równocześnie.
– Przygotowałam jeden pokój zgodnie z życzeniem Panny Ojca. – Powiedziała to i popatrzyła w moją stronę.
– Nie, nie. Jak tylko jestem tu przypadkiem.
– Przypadkiem? – Zapytała zdziwiona kobieta.
– Tak, jechaliśmy razem w jednym kierunku. – Sprostowała Helga.
Kobieta już nic nie odpowiedziała tylko wpuściła nas do środka. Kiedy wszedłem do środka oniemiałem z zachwytu. Stanąłem na samym środku i podziwiałem. Pomieszczenie mnie zachwyciło.
– Podoba się? – Zapytała.
– Tak, jestem zachwycony. – Odpowiedziałem.
– Sama to wszystko urządzałam.
– Gustownie. – Odpowiedziała oschle Helga.
Kobieta zaprosiła nas dalej. Pokazała jadalnię i salonik. Wszystkie te pomieszczenia zachwycały swoją lekkością i gustownym umeblowaniem. Z jadalni wychodziło się na taras z pięknym widokiem. Kiedy zobaczyliśmy cały dół przyszła pora na pokój dla Helgi. Ten był na piętrze, gdzie prowadziły ciekawie zaprojektowane schody. Na górze było kilka pokoi. Pokój dla mojej towarzyszki był drugi po lewej. Z wiadomych przyczyn nie zostałem zaproszony do środka jej pokoju. Kiedy starsza kobieta wyszła na zewnątrz zaproponowała, że jeśli tylko będzie taka potrzeba to wygospodaruje mi jeden z wolnych pokoi. Bardzo jej podziękowałem i stwierdziłem, że jeśli będę potrzebował noclegu to z pewnością zawitam właśnie tu.
Helga nie pałała moim zachwytem. Widać było, iż ta kwatera jej nie odpowiada. Zdecydowanie bardziej wolała mieszkać w mieście i w Zamku niż tu na zadupiu. Jak to sama nazwała. Stwierdziła, iż to ojciec nalega na to miejsce z powodu mniejszej odległości do pracy i strefy ochronnej w jakiej ten dworek się znajdował.