Gdańsk - Obecnie
Musiałem spokojnie przemyśleć wszystko co mi powiedziała. Czy Artur dał się tak po prostu zamordować?
Dodatkowo w taki głupi sposób - dudniło mi w głowie. Przez ostatnie lata przyzwyczaiłem się raczej do spokojnego życia. Lubiłem moje perony i spokój jaki temu towarzyszył. Teraz jednak nie byłem sam. Obok szła przerażona dziewczyna. Dziewczyna, której do końca nie ufałem. Tak naprawdę to ufam tylko swojemu instynktowi i nawykom, które czasami jednak potrafią nas zawieść.
– Widziałaś jego twarz? – Zapytałem.
– Jak mogłam nie widzieć!? Chciał mi wbić nóż.
Powiedziała to, a ja usłyszałem irytację w jej głosie.
– Nóż? – Zapytałem zaskoczony.
– A niby co miał w ręce?
– Przepraszam, myślę o czymś zupełnie innym. Chodzi mi o tego, który ścigał Ciebie i Artura.
Tym razem ona zrobiła zaskoczoną minę. Wyraźnie potrzebowała czasu na przestawienie się na inne tory. Jej myśli dalej biegły wzdłuż tych przy których oberwał ten narwany złodziej portfeli.
– Powiedziałaś mi wcześniej, że ja i Artur spotkaliśmy go w Wilczym Szańcu.
– Tak mi powiedział Artur.
– A, Ty widziałaś jego twarz? Bo jeśli tak to jest szansa, że go rozpoznasz.
– Widziałam.
– To mam pewien pomysł. – Powiedziałem zadowolony.
– Jaki? – Zapytała ty, razem ona z zaciekawieniem, co sprawiło mi pewną radość.
– Ty wiesz, jak on wygląda i ja powinienem mieć go w pamięci.
– Nie potrafię rysować. – Zdenerwowała się.
– Zrobimy to inaczej.
– Czyli jak?
– Poszukamy go na zdjęciach.
– Na jakich?
– Tych z czasów wojny. Sporo takich jest w archiwach.
– Zwariowałeś! – Stwierdziła.
Może i ma rację – pomyślałem. Na całym świecie jest sporo zdjęć z tamtych czasów. Wystarczy skorzystać z zasobów internetu i już mamy w czym wybierać. Ale ona nie wie tego co wiem ja i co ja mam. Zanim wróciłem do Katowic troszkę mi się nudziło i przy współpracy z Narodowym Archiwum robiłem sobie swoją kopię zdjęć z II wojny światowej. Miałem tam też sporo swoich zdjęć. Kiedy byłem w 1942 w Poznaniu to jakoś nabrałem ochoty na ponowne dokumentowanie świata. Zdjęcia nie były wielkie. Jednak miałem ich sporo. Przez lata chowałem je w swoich dziuplach. Tak więc jest spora szansa na to jedno. W samym Wilczym Szańcu też je robiłem. I o ile mnie pamięć nie myli to był też na nich Artur. A jeśli on tam był to ten kogo szukamy też tam jest.
– Mam własne archiwa ze zdjęciami. – Przyznałem się nagle.
– Niby gdzie je masz?
– Może Cię zaskoczę, mimo mojego wieku jestem na bieżąco z nowinkami technicznymi i technologicznymi. – Powiedziałem z dumą w głosie.
– Czyli masz je w wersji cyfrowej w chmurze! – Odpowiedziała tak jak bym ja pytał o kolor mleka. Znaczyło to tylko tyle, że jej nie zaskoczyłem.
– Tak. Mam je w kilku kopiach w różnych chmurach. Wersje papierowe i klisze przekazałam do Archiwum Państwowego. Jako anonimowy darczyńca. Zanim je skatalogują minie dobre kilka lat.
– To, ile ty tego miałeś?
– Oj, sporo. Wysłałem je tirem do oddziału Archiwum Państwowego niedaleko takiego Pałacu Marianny Orańskiej.
– Co? A co ta Marianna ma z tym wspólnego?
– Sporo, sporo. Ale wracając do zdjęć to potrzebny jest nam komputer z szybkim dostępem do Internetu.
– Może być mój?
– Jest mi to obojętne. Wystarczy, że się zaloguję do sieci.
– To wracajmy do hotelu. – Powiedziała podnieconym głosem.
Po kilkudziesięciu minutach otwierała klapę od swojego komputera. Do połączenia z Internetem wykorzystaliśmy smartfon. Łącze było szybkie i stabilne. Nie był to światłowód, ale powinno wystarczyć. Wybrałem przeglądarkę Internetową i po wpisaniu adresu strony z moją usługą mogłem się zalogować do swojego konta. System w przeglądarce przywitał mnie tekstem “Dzień dobry Miłosz”. Z dostępnych aplikacji wybrałem tę do przeglądania zdjęć. Miałem ich tam naprawdę dużo. Właściwie całą dostępną przestrzeń zajmowały zdjęcia. System sam je katalogował. Te nowe były z automatu otagowane wieloma informacjami. Rozpoznawał na nich między innymi twarze. Katalogując starsze sam je opisywałem. To zajmowało więcej czasu, a tego miałem pod dostatkiem.
– Sporo tego tu jest. – Usłyszałem głos za plecami.
– Tak, ale wiem czego szukamy. Oczywiście bez Ciebie by się to nie udał.
– Proszę. – Podała mi kubek herbaty.
– Na początek znajdziemy zdjęcia na których jest Artur i może na którymś z tych zdjęć i on będzie. Jeśli nie to sprawdzimy zdjęcia wykonane w tym samym okresie, co te z Arturem. Oczywiście wykonane w Wilczym Szańcu.
– Ile ty masz lat? Ale tak naprawdę? – Wystrzeliła nagle Aldona.
Nieczęsto słyszałem takie pytania. I nie było mi na nie łatwo odpowiedzieć. Najczęściej unikałem odpowiedzi.
– Sporo.
– Zadziwia mnie Twoja inteligencja.
Miałem wrażenie, że jest gdzieś daleko.
– Teraz znajdźmy zdjęcia Artura. – Powiedziałem nie odbiegając od tematu.
Wpisałem w konsoli wyszukiwania Artur. Wyniki były imponujące. W moich zbiorach był więcej osób o imieniu Artur. Odwróciłem głowę w stronę Aldony. Na jej policzku pojawiła się łza. Wróciłem do ekranu. Wśród osób z opisem Artur był też ten nasz. Wybrałem jego zdjęcie i powoli zaczęły się wczytywać fotografię na których pojawiał się nasz Artur. Ładowały się dość wolno. Prędkość łącza była jednak niewystarczająca.
– Siadaj przed ekranem i... Albo przełączymy się na TV.
Znalazłem pilota od telewizora i uruchomiłem go. Sprawdziłem, czy ma funkcję umożliwiająca podpięcie bezprzewodowo komputera. Miał taką. Po kilku sekundach ekran monitora z komputera przenośnego pojawił się na telewizorze.
– Voilà - powiedziałem i odwróciłem głowę w kierunku Aldony.
Poprosiłem ją, aby usiadła na kanapie przed telewizorem. Chciałem tylko, aby zanurzy się w świecie sprzed lat. Nic jej nie powiedział o tym co kiedyś mi się przytrafiło. A co, było efektem mojego długiego oglądania zdjęć z przeszłości. Chodziło oczywiście o reakcję mojego organizmu. Zdjęcia były jeszcze gorsze niż odwiedzania samych miejsc. Wspomnienia w mojej głowie pojawiały się z prędkością światła. A ich ilość można było porównać do przepływającej wody przez wodospad Niagara.