Okolice Kętrzyna – 1942
Gospodarz zamknął za sobą drzwi wprowadzając mnie do środka pokoju. Podszedłem do okna i sprawdziłem jaki mam z niego widok.
Zobaczyłem to czego się spodziewałem. Okna z pokoju wychodziły na stary ceglany Zamek. Zawiesiłem na nim swój wzrok i wspominałem, kiedy widziałem go po raz ostatni. Zamek ten był typową krzyżacką twierdzą pełniącą początkowo rolę wartowni zdobytych terenów. Po przebudowie jego rola się zmieniła i stał się Zamkiem, z którego przeprowadzano wypady dalej na wschód. W pokoju były jeszcze jedne drzwi. Odwróciłem się i spojrzałem w ich kierunku. Za drzwiami był ktoś z kim miałem się spotkać. Ktoś kto miał mnie wprowadzić do kompleksu w Wilczym Szańcu.
Podszedłem pod drzwi i zapukałem. Czekałem na reakcję gościa z pokoju obok. Jednak żaden dźwięk nie dotarł do moich uszu. Zapukałem ponownie. Odczekałem chwilę i wróciłem do okna. Kiedy się do niego zbliżałem usłyszałem, jak ktoś przekręca klucz w drzwiach. Odwróciłem się w chwili, gdy drzwi zaczęły się otwierać. Stała w nich kobieta. Kiedy ją zobaczyłem miała wyraźnie uradowaną minę. Najwidoczniej na mojej twarzy było widać zaskoczenie.
– Dzień dobry. – Powiedziała cicho.
– Dzień dobry - odpowiedziałem.
– Zaskoczony?
– Troszeczkę. Nie przypuszczałem, że moim kontaktem będzie kobieta.
– Masz z tym jakiś problem? – Zapytała troszkę oburzonym głosem.
– Bynajmniej.
– Czyli jednak ma dla Pana znaczenie czy kobieta, czy mężczyzna? Widzę, że jest pan zadowolony z kobiecego towarzystwa.
– Jest mi naprawdę obojętne, kto jest moim kontaktem. To mógł być nawet... – Ugryzłem się w język, bo ta słowna przepychanka nie miała sensu.
– Tak?
– Możemy porozmawiać o tym jak mnie Pani wprowadzi do kompleksu.
– Najpierw musze Pana troszkę poznać. Nie wiem czy mogę Panu ufać.
– I wzajemnie. – Odparłem szybko.
– No dobrze. To po co mam tam Pana wprowadzić?
– W tej chwili mało istotne. Muszę się tam dostać.
– Rozumiem. – Powiedziała ozięble i odwróciła głowę w kierunku swojego pokoju.
– Zapraszam do mnie. Mam ładny widok za oknem. – Powiedziałem.
Kobieta stała dalej w drzwiach i patrzyła z błagalnym wyrazem twarzy w moją stronę. Nawet się nie poruszyła.
– Poznajmy się lepiej i w ten sposób ocieplimy nasze relacje.
– Jeśli masz wódkę, to chętnie się napiję. – Powiedziała to i weszła do środka.
Po wymianie tych kilku słów stwierdziłem, że była kobietą zasadniczą. Można to było też dostrzec w rysach jej twarzy. Odniosłem wrażenie, że jest bardziej męska i nie była ubrana jak kobieta, a wręcz przeciwnie. Poruszała się też jakoś tak twardo i niewdzięcznie. Usiadała przy stoliku rozkładając nogi jak facet i otworzyła ponownie usta.
– To jak? Pijemy? – Zapytała twardo.
– Dobrze. Mam coś co Pani zasmakuje. – Powiedziałem i sięgnąłem po butelkę najlepszego bimbru jaki miałem.
– No, proszę! A, jednak przygotowany.
– Staram się.
– Ile ty chłopcze masz lat? Bo wyglądasz na szczyla. – Powiedziała, jak nalewałem bimber do literatek.
– Ja tylko tak wyglądam. – Powiedziałem i podniosłem moją szklaneczkę do góry.
– To zdrowie nieznajomy. – Podniosła swoją szklaneczkę i wypiła jednym haustem.
– Zdrowie. – Powiedziałem i wypiłem połowę.
– Polej na następną nogę.
Złapałem za butelkę i nalałem jej do szklaneczki.
– Co możesz mi powiedzieć o kompleksie? – Zapytałem ponownie.
– Zdrowie. – Powiedziała i podniosła ponownie szklaneczkę.
Nic nie powiedziałem tylko podniosłem swoją i dopiłem do końca. Odstawiłem na stolik i jak tylko to zrobiłem to tym razem ona złapała za butelkę i mi, a potem sobie nalała do pełna.
– W pokoju mam szkic usytuowania budynków wewnątrz kompleksu. Na teren wprowadzę Cię w niemieckim mundurze. Mamy troszkę szczęścia, bo wyglądasz jak rasowy niemiecki żołnierz. Aż się dziwie, że nie zostałeś zwerbowany jako koń rozpłodowy. Do rozwoju rasy aryjskiej. A, może Ty jesteś jednym z nich i chcesz mnie oszukać?
– Jeślibym Cię chciał oszukać, to już byś była martwa. – Powiedziałem bez skrupułów.
– Wiem, wiem. Ja też Cię sprawdzałam. – Powiedziała to i podniosła szklaneczkę do ust wypijając tym razem tylko połowę.
– A, kontrole? – Zapytałem z myślą o dokumentach i wypiłem do towarzystwa.
– Mam dla Ciebie przygotowane dokumenty. Hansie Rubens.
– Hans Rubens? Może być. – Powiedziałem i ponownie podniosłem moją literatkę.
– Tak, a ja jestem Helga Draus. Jestem, pomocą kucharza w jednej z kantyn. Pomocą kucharza. – Powtórzyła szyderczo i wypiła co jej zostało.
– Ilu ludzi mamy w środku?
– Mamy? Ty masz tylko mnie. Pomoc kucharza? Gdybym była facetem to bym była głównym kucharzem. Gotuję tam najlepiej ze wszystkich tych debili.
– Mogę zobaczyć mapę? – Zapytałem nieśmiało.
Ona wstała i lekko się zachwiała. Zaśmiała się z siebie i ruszyła w kierunku swojego pokoju. Zniknęła w nim. Popatrzyłem w okno. Na zewnątrz było całkiem ciemno. Wstałem i podkręciłem lampę. Kiedy światło rozbłysło Helga wróciła do pomieszczenia z kawałkiem materiału. To był fartuch na jego spodniej stronie była narysowana mapa rozmieszczenia budynków na terenie kompleksu. Położyła ją na stole.
– Voilà. – Powiedziała i popatrzyła na mnie dodając. – Myślałam, że nalejesz.
– Już nalewam. – Powiedziałem i zająłem się szklaneczkami.
– Już mi zaschło w gardle od tego gadania. – Podniosła i wypiła połowę.
– Zdrowie. – Wypiłem podnosząc moją szklaneczkę.
– Tu jest kantyna. Tu budynek sztabowy. To jest linia kolejowa, która biegnie obok, a to pas startowy. Takie małe lotnisko.
Siedziałem z nią jeszcze ponad godzinę. Opróżniliśmy butelkę, a ona opowiadała o tym co znajduje się na terenie kompleksu. O zwyczajach wartowników. O patrolach, wizytach i wizytacjach. Była bardzo dobrze zorientowana. Nie chciała powiedzieć, czy są tam jakieś inne kontakty. Nie zdradziła nic co mogłoby wpłynąć na wyjawienie jej sekretów. Wiedziała, że jeślibym wpadł to lepiej żebym o ludziach nic nie wiedział. Będą bezpieczni. Kiedy skończyła chwiejnym krokiem wróciła do swojego pokoju, a ja zamknąłem drzwi i poszedłem na zasłużoną drzemkę.