Gdańska – Obecnie.
Ulica Mariacka jest obecnie najpiękniejsza z ulic w Gdańsku. Wszyscy znani i nieznani chcą stanąć na niej i zrobić sobie zdjęcie z niezwykłą architekturą w tle. Jedni staja na środku inni na schodach jakich tu jest po jednej i drugiej stronie uliczki bezliku.
W okresie urlopowym miejsce to tętni życiem od rana do późnego wieczora. Po obu stronach ulicy usytułowane są sklepiki ze złotymi, srebrnymi i bursztynowymi wyrobami. Piękne kobiety i zamożni panowie szukają czegoś co wpadnie im w oko.
Uliczka ta z jednej strony zwieńczona jest bramą Mariacką, a z drugiej zamyka ją majestatyczna Bazylika Mariacka Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. W okresie od 1572 roku do 1945 roku pełniła funkcję kościoła katolickiego i ewangelickiego.
– To tu widziałaś go ostatni raz? – powiedziałem stojąc obok Aldony.
– Tak. Tak jak wspominałam wcześniej, spacerowałam po starym mieście razem z Arturem. On wiedział, że tu jesteśmy. Stał sobie oparty, dokładnie tu. Wyglądał jak zwykły turysta.
Na chwilę zawiesiła głoś, jak by intensywnie nad czymś myślała.
– I co było dalej?
– Zaraz po tym jak go zobaczyliście. – Dodałem.
– To ja dostrzegłam go pierwsza i się zatrzymałam. Zamarłam. Artur poczuł, jak się zatrzymałam i niemal natychmiast też go dostrzegł. Tamten stał i tylko patrzył w naszą stronę. Artur mocniej złapał mnie za rękę i spokojnym krokiem ruszyliśmy dalej.
– Powiedział coś?
– Nie. Tylko patrzył. Teraz jak tu stoję to jestem pewna, że już wiedział co zrobi.
– Dlaczego nie uciekliście z miasta?
– Wróciliśmy do mieszkania. Pod drzwiami była wsunięta kartka.
– Kartka? – Zdziwiłem się.
– Kiedy Artur podniósł były na niej tylko dwa słowa “Pora odejść”. Oboje natychmiast zabraliśmy to co niezbędne i zatrzasnęliśmy za sobą drzwi. Artur był przestraszony. Pierwszy raz go takiego widziałam. Pytałam go o tego mężczyznę, ale nic mi więcej o nim nie chciał powiedzieć. Tylko to co wcześniej. O Wilczym Szańcu i o tym, że to zły człowiek.
– I, że ja go też widziałem i zapewne jak zobaczę to rozpoznam.
– Dokładnie tak.
– Kurwa! Kim on jest? Dopóki mnie nie odwiedziłaś myślałem, że jestem tylko ja i Belg.
– Ja nie spotkałam przed Arturem nikogo takiego. Wszystko co o nas wiem, wiem tylko od niego...
– Uciekliście? – Przerwałem jej.
– Tak. Ale i tym razem nas dopadł. Dotarliśmy na dworzec i tu mnie na chwilę zostawił. Miał podejść tylko do bankomatu. Nie wiem co robił na ulicy. Dość długo go nie było. Poszłam go szukać i zobaczyłam jakieś poruszenie na ulicy. Stało tam sporo ludzi. Ktoś krzyczał. Kiedy tam dotarłam okazało się, że to Artur. Leżał tam martwy. Twarzą do ziemi. Miał ją zmasakrowaną. Samochód przejechał mu po głowie.
– Boże! – Powiedziałem.
– Odwróciłam się i odeszłam z łzami w oczach. Artur nie miał przy sobie dokumentów. Miał tylko kartę kredytową. Wystawioną na lewe nazwisko. Dla władz pozostał NN. – Powiedziała to i z jej oczu polały się łzy.
– Skąd wiedziałaś co robić?
– Wszystkiego mnie nauczył. Opowiadał o kryjówkach, mieszkaniach i wszystkim co go spotkało.
– Przygotowywał Cię.
– Tak, to chyba normalne.
W jej głosie wyczułem delikatne poirytowanie.
– Nie Aldono. To nie jest normalne. On wiedział. Wiedział, że ktoś go ściga. Dlatego Cię przygotowywał.
– Co? Nie, to niemożliwe. – Zaprzeczyła prawie całą sobą.
– Musiał wiedzieć. Bez tego nie zadawałby sobie tyle trudu, żeby Cię na to przygotować. Po prostu żyłby sobie z tobą cały czas.
– Jeśli tak, to dlaczego nic nie powiedział?
– Najpewniej nie chciał Cię martwić.
– I przez tyle lat nawet nie pisnął słowem.
– Ostatnie lata spędziliście w niesamowitej dziurze z dala od ludzi. Prawda?
– Tak, ale... - zamilkła.
– Ale co?
– Jak zamieszkaliśmy w Norwegii to wtedy zaczął mi wszystko opowiadać i mnie uczyć. Boże on jednak wiedział. Jaka ja jestem głupia! Jaka ja byłam głupia! On mnie chronił.
– Wydaje mi się, że nie tyle chronił co przygotowywał.
– Jak to?
– Bo skoro dopadł jego, to mógł dopaść i Ciebie. Ale nie pojechał za Tobą do Katowic.
– A, może pojechał i chciał dopaść Ciebie?
– Mnie? – Powiedziałem to i się rozejrzałem w koło. Jednak nic co się dział wokół nas, nie było niezwykłe.
– Może miałam go doprowadzić do Ciebie?
– Jeśliby tak było to już byśmy go gdzieś spotkali.