Książki online

Odcinek 17

Odcinek 17

Poznań - Styczeń 1942 

Pociąg się zatrzymał. Przez okno zobaczyłem szyld Posen. Droga do Poznania nie była taka prosta jak mi się wydawało.

Przeszedłem niezliczone kontrole i musiałem odpowiedzieć na masę pytań. Wysłuchałem też ciekawej historii jednej ze starszych Pań, która dosiadła się do mnie tuż przed Poznaniem.  

Jechała odwiedzić swoją córkę, która pracowała w Zamku Cesarskim w Poznaniu. Córka dostała tam pracę, bo jej mąż pracował przy przebudowie zamku. Przebudowa rozpoczęła się w 1939 roku właściwie zaraz po rozpoczęciu wojny. Zamek został zamieniony na siedzibę wodza III Rzeszy. Zmieniono właściwie wszystkie wnętrza. Nawet kaplicę Carską przerobiono na gabinet samego Adolfa. Dobudowano specjalny balkon, który był podgrzewany. Z tego balkonu naczelny wódz miał podziwiać defilady. Wchodziło się na niego prosto z jego gabinetu, który był właściwie kopią gabinetu jaki miał w Berlinie.  

Początkowo zamek został wybudowany dla Cesarza Wilhelma II w 1910 roku i oddany do użytku po zaledwie 5 latach od rozpoczęcia budowy. Wnętrza były przepięknie zdobione i urządzone. Jednak naziści zrobili z niego wzorcową siedzibę dla swojego wodza.  

Opowiadała o jej pracy i o pracy jej męża. Ja słuchałem z zaciekawieniem. Byłem w tym Zamku w 1915 roku i pamiętałem jego wnętrza. Oczywiście widziałem ich tylko kilka.  

I tak dotarłem do Poznania.  

Na dworcu pomogłem starszej Pani wysiąść po czym wybrałem się z nią do budynku dworca. Chciała się tam dowiedzieć czy będzie miała, jak wrócić do swojej miejscowości za kilka dni. Nad budynkiem powiewała nazistowska czerwona flaga z czarną swastyką. Na samym placu przed budynkiem życie toczyło się tak jak by nie było wojny. Co prawda w środku i przed budynkiem można było spotkać żołnierzy, ale oni byli stałymi bywalcami takich miejsc i przed wojną.  

W środku budynek dworca prezentował się naprawdę okazale. Był dokładnie taki jak go kiedyś zapamiętałem. Jedyne co rzucało się bardzo w oczy to był wielki nazistowski orzeł ze swastyką w nogach. Stałem tam w holu podziwiając ten budynek. Starsza Pani zostawiła przy mnie swoją walizkę i podeszła do okienka zapytać o powrotny pociąg. Nagle usłyszałem czyjś głos. 

– Proszę pokazać dokumenty. 

Odwróciłem się. Tuż przed moimi oczami stało dwóch żołnierzy w niemieckich mundurach. Zapomniałem o tym, że stanie w jednym miejscu jest podejrzane. 

– Dzień dobry, już, już... – Odpowiedziałem szybko szukając dokumentów.  

– Co pan tu robi? – Powiedział jedne z nich, nie czekając na dokumenty. 

– Czekam na tę kobietę i pilnuj jej walizki. – Wskazałem palcem w stronę okienka. 

– Nie pytam, co Pan tu robi teraz? Pytam co Pan robi w Posen? – Dopowiedział nerwowo. 

– Przyjechałem z Berlina. Tu mam przepustkę i dokumenty. 

Żołnierz zabrał je z mojej ręki i zaczął starannie oglądać. Dokumenty miałem podniszczone, ale przepustkę nową. Wszystkie były idealnie wykonane przez najlepszego fałszerza w Berlinie. 

– Wie Pan, że takie stanie w jednym miejscu jest niedozwolone!? – Powiedział drugi. 

– Czekam... – Powiedziałem, ale zamilkłem, bo moja wypowiedź ich nie interesowała.  

– Dzień dobry. – Usłyszałem zza swoich pleców. Kiedy się odwróciłem starsza Pani stała za mną. 

Żołnierze nic nie odpowiedzieli. Tylko dalej przeglądali moje dokumenty. Kiedy zwrócili uwagę na kobietę, ją również poprosili o dokumenty. Ta podała im swoje. 

– A, przepustka? 

– Proszę - kobieta podała kolejny dokument. 

Nagle jeden z nich otworzył szerzej oczy i pokazał dokument temu drugiemu. Ewidentnie patrzyli na dół dokumentu. Coś tam było napisane. Kiedy to dostrzegli natychmiast oddali nam dokumenty. 

– Bardzo przepraszamy. – Powiedział jedne z nich. 

– My tylko wykonujemy swoją pracę. – Dodał drugi. 

– Czy możemy Państwu jakoś pomóc? – Zapytał ponownie pierwszy. 

– Dziękujemy. – Odpowiedziała starsza Pani z uśmiechem na ustach. 

– Jeszcze raz bardzo przepraszamy. – Powiedzieli to i zasalutowali żegnając się z nami. 

– Proszę nie robić takiej zdziwionej miny. – Powiedziała to i dalej się uśmiechała. 

– Ma Pani znajomości. – Odparłem z podziwem. 

– To nic wielkiego. To moja córka załatwiła mi specjalną przepustkę. Przynajmniej tak ją nazwała. 

– A mogę wiedzieć co dokładnie robi Pani córka? Czy może lepiej by było jak bym nie pyta? 

– Ona jest sekretarką. Tego jak to on się nazywa? Siedzi tam w tym Zamku i zarządza wszystkim.  

– A, to może lepiej nie pytam. – Wiedziałem o kogo chodzi. Postać, o której słyszałem wiele i to bardzo złych rzeczy. 

– Czy pomoże mi pan dotrzeć do Zamku? 

– Z przyjemnością. Muszę tu gdzieś przenocować to może w pobliżu Zamku coś znajdę.  

Udaliśmy się przed budynek. Prosto na przystanek tramwajowy. Była tu specjalna pętla, na którą tramwaje podjeżdżały i po zabraniu pasażerów wracały w drogę powrotną do miasta.  

Na miejsce dotarliśmy po około 30 minutach. Po drodze usłyszałem jeszcze kilka opowieści związanych z Zamkiem. Był tam na przykład wielki marmurowy tron. Osobiście go widziałem, ale słuchałem i nie przerywałem. Tron był na dwie osoby. Siadał na nim tylko Cesarz i nikt więcej. Drugie miejsce było zarezerwowane dla Boga.  

Kiedy zobaczyłem jego mury, kolejna lawina wspomnień wpełzła mi do głowy niczym stado pędzących szczurów uciekających przed zagrożeniem. Górował nad miastem niczym jakaś twierdza. Zatrzymałem się na chwilę, żeby mu się przyjrzeć i ogarnąć wspomnienia.  

Zamek ten był jednym z najmłodszych wybudowanych w Europie. Powstał, żeby podkreślić przynależność Wielkopolski do Rzeszy.  

– Piękny, prawda! - Odezwała się nagle starsza Pani. 

– Tak, naprawdę okazały. 

– To może jak nie ma się Pan, gdzie zatrzymać to zapraszam do mieszkania mojej córki. 

– Dziękuję, może nie wypada. 

– Podziękuje Pan jak będzie wyjeżdżał. Teraz proszę za mną. – Mówiąc to użyła trybu rozkazującego. 

Fragment

"Widok był przerażający. Głowa opadła mu w dół. Włosy zasłaniały twarz. Całe ciało było zalane krwią, która ciekła z gardła. Widok przypominał mu rysunek Leonarda Da Vinci przedstawiający proporcje człowieka. Ten jednak nie był nagi, a ubrany cały na czarno."