Książki online

Odcinek 7

Odcinek 7

Berlin - styczeń 1942.

O Wolfsschanze czyli Wilczym Szańcu dowiedziałem się od jednego z żołnierzy jakiś czas temu w Berlinie. Do tego miasta przyjechałem w 1941 roku tuż przed świętami. Udało mi się nawiązać relacje z pewną Niemką, która ma na imię Mercedes.

Jest córką bogatego przedsiębiorcy, który dorobił się majątku dzięki trwającej wojnie. Zbliżyłem się do niej przez z powodu jej ojca. Kontakty z płcią przeciwną nawiązywałem dość łatwo. Dziewczyny lgnęły do mnie właściwie od zawsze. Na początku nawet mi się to podobało. Z czasem zacząłem wykorzystywać to do własnych celów. 

Mercedes była piękną kobietą, miała włosy w kolorze kasztanu i do tego śliczne piwne oczy. Była niestety bardzo, jak by to ująć delikatnie? Głupiutka, a przy tym bardzo wyzwolona. Już na pierwszym naszym spotkaniu wylądowała u mnie w łóżku. Pamiętam, że ją tylko uśpiłem. Sam zasnąłem na kanapie. Nad ranem wróciłem do niej. Kiedy otworzyła oczy powiedziała mi, że dziękuje za miły wieczór i noc.  

Stałem teraz patrząc na nią i wspominając nasze spotkania. Był styczeń 1942 roku. Wojna ogarnęła już prawie cały świat. Wraz z Mercedes brałem właśnie udział w balu karnawałowy w jednej z Berlińskich małych restauracji w samym centrum miasta. Tuż po wejściu Mercedes przedstawiła mnie swojemu ojcu. Na to właśnie liczyłem. Ten uchodził za typowego Niemca. Ja jednak widziałem w nim jego żydowskie pochodzenie. Spora część właścicieli zakładów przemysłowych była pochodzenia żydowskiego.  

Przybyłem tu z konkretnym zadaniem. Przez jego córkę miałem zbliżyć się do niego i do jego fabryki, w której produkowano podzespoły do czołgów. Chciałem wykraść część dokumentacji, która miała pomóc Anglikom w znalezieniu słabego punktu konstrukcji ich pojazdów. Między innymi chodziło o czołg, który miał zdominować pole bitwy. Nazywali go Tygrysem. 

Od kiedy ponownie wróciłem do Berlina minęły jakieś dwa tygodnie. Dobrze znałem to miasto, bo mieszkałem tutaj przed wielu laty. Jednak na tyle dawno, że nikt nie powinien mnie pamiętać. Nie obawiałem się spotkać nikogo znajomego. Jednak się pomyliłem, bardzo się pomyliłem. Już na początku balu dostrzegłem kontem oka, że ktoś mi się przygląda. To była starsza kobieta. Bardzo stara. W pewnym momencie znalazła się obok mnie. 

– Dobry wieczór. Kogoś mi przypominasz młody człowieku. – Powiedziała nagle. 

– Dobry wieczór. – Odpowiedziałem i nagle dostrzegłem w niej kogoś z przeszłości. 

– Kiedy miała dwadzieścia kilka lat poznałam pewnego przystojnego chłopaka. Wyglądasz zupełnie jak on. I jeszcze jak się odezwałeś to wspomnienia wróciły. Ten głos. 

–  Miło mi, że przypominam Pani kogoś z przeszłości. 

– A jak się nazywasz? Może jesteś jego krewnym? 

– Otto Miller. Proszę Pani. 

– Otto Miller - powtórzyła.  

– A skąd pochodzić? 

– Moja rodzina pochodzi z Austrii. Mała wioska niedaleko Wiednia. 

– Chłopak, którego mi przypominasz mieszkał tu i pochodził z Berlina. To było... – i tu się zaczęła zastanawiać. 

– Babciu! Wszędzie Cię szukałam. Bardzo Pana przepraszam, ale Babcia ma swoje lata i bardzo lubi rozmawiać z obcymi. 

– Nic się nie stało. Spędziłem miło kilka chwil. Pani... - Przerwała mi. 

– Przepraszam. Nazywam się Klaus. Laura Klaus. 

Usłyszałem jej imię i już miałem powiedzieć, że to po babci. Powstrzymałem się jednak w porę. Przecież babcia się nie przedstawiła. W tym samym momencie wróciły wszystkie wspomnienia związane z moim pobytem tu i ze znajomością z jej babcią. Była strasznie do niej podobna. Blondynka o ciepłych oczach. Dziewczyna, w której się zakochałem. Dziewczyna, której prawie wyznałem swoją największą tajemnicę. A potem zniknąłem z jej życia. Musiałem zniknąć. To było bardzo trudne i od tamtej pory nigdy się więcej nie zakochałem i przyrzekłem sobie, że tego nie zrobię. Serce waliło mi jak oszalałem. Starałem się uspokoić i zacząć myśleć logicznie.  

– Otto Miller - przedstawiłem się szybko. 

– Tak jak powiedziałam. Babcia ma swoje lata i często zaczepia obcych. 

– Było mi niezmiernie miło poznać Panią i Pani Babcię. Powiedziała, że przypominam jej kogoś z jej młodości. To bardzo miłe, że mogłem swoją osobą wywołać takie wspomnienia. 

– Rzeczywiście jest Pan do kogoś podobny. –  Powiedziała to i tym mnie zaskoczyła.  

– Tak? Pani też tak sądzi. 

– Moja Babcia opowiadał mi wiele razy o przystojnym chłopaku, który zginął na rzece Sprewa. To był jakiś wypadek. Przeprawiał się na drugą stronę łódką i ta zatonęła. Nigdy nie znaleziono jego ciała. 

– Oj, przykro mi. – Powiedziałem i jak grom z jasnego nieba oberwałem wspomnieniami z tamtego okropnego dnia. 

Miałem wtedy zaplanowane swoje odejście. Mieszkałem tu zbyt długo i zbyt wielu ludzi mogło mnie zapamiętać. Cały czas wahałem się czy dobrze robię? Z jednej strony była miłość do Laury, która była bardzo silna. Z drugiej było moje przekleństwo. Musiałem odejść. Przeprawiałem się wieczorem łódką przez rzekę i jakiś pijany rybak wpłynął we mnie swoją łódką. Nic mi się nie stało, ale wykorzystałem ten moment i zniknąłem. Porzucając Laurę. To było straszne co zrobiłem. Zwłaszcza, że spotykałem się z nią od roku. Nie mogłem jej ot tak zostawić. Byłem z nią widywany i to mogło wpłynąć negatywnie na jej wizerunek. W napływie emocji nawet jej się oświadczyłem, prosząc oczywiście jej Matkę o rękę. Mieszkała z mamą i wujostwem. Jej ojciec był żołnierzem i zgiął gdzieś w jednej z potyczek. Po moim odejściu, ja sam nie mogłem dojść do siebie. Co się działo wtedy z Laurą, tego nie wiem. Wiedziałem tylko, że postąpiłem bardzo źle. Odszedłem, bo zrozumiałem, że nie dam jej tego co powinna dostać od życia. Zrobiłem to kilka razy i zawsze obiecywałem sobie, że więcej tego nie zrobię. Mijały lata a ja robiłem ponownie. Kilka razy byłem z mymi wybrankami do końca ich dni. Przeprowadzały się ze mną i umierały przy mnie.  

– Mamy w domu jego zdjęcie. To był mój dziadek. – Dodała wyrywając mnie z wspomnień. 

– To niemożliwe. – Wypaliłem bezmyślnie. 

– Co jest niemożliwe? – Powiedziała młodziutka Laura, a jej babcia zmarszczyła brwi. 

–  Że jest Pani taka podobna do babci. – Powiedziałem łamiącym głosem.  

Znowu przez głowę przewaliła mi się wielka masa myśli. A wśród nich przeważała ta jedna. To niemożliwe. Ja nie mogłem mieć dzieci. Próbowałem wiele razy, z wieloma kobietami i nic. Poza oczywiście moją pierwszą żoną, z którą miałem dwójkę dzieci. Jednak wszyscy zginęli z pożarze. Bardzo dawno temu. I teraz okazuje się... Jeśli to oczywiście prawda? Że jakiś mój potomek stąpa po tej ziemi. 

– I jest Pan bardzo podobny do mojego taty. Mówi Pan tak samo, tak samo się porusza. Może jesteśmy jakąś rodziną. – Powiedziała uśmiechnięta Laura. 

– Raczej nie, jak mówiłem Pani babci ja pochodzę spod Wiednia.  

– Ale może ktoś z Pana rodziny pochodzi z Berlina? 

– Możliwe, jednak nic mi o ty nie wiadomo. 

– Miło było Pana poznać. Babciu chodźmy do naszego stolika. I jeszcze raz przepraszam za Babcię. 

– Cała przyjemność po mojej stronie i do zobaczenia. – Dodałem. 

Stałem tak jak słup wpatrzony w odchodzące dwie Laury. Jeśli to jest moja wnuczka to... Boże mogę mieć jakąś rodzinę. Taką pochodzącą ze mnie. Ale jak to sprawdzić? 

– A, ty co tak mnie zostawiasz? – Usłyszałem głos za swoimi plecami. 

–  Ta starsza Pani zagadała... - Nie dokończyłem. 

– Co mnie to obchodzi. Siedziałam tam sama i musiałam się tłumaczyć mojemu ojcu z kim ty rozmawiasz. Wracamy. 

– Dobrze – powiedziałem, ale miałem ochotę ją udusić.  

Moje doświadczenie życiowe nie pasowało do mojego wyglądu. Wyglądałem na 35 lat, często jak z kimś rozmawiałem to nawet na niecałe 30. A teraz jakaś smarkula mną rządziła. Nie miałem jednak wyjścia. Misja był ważna. 

Wróciliśmy do stołu i spędziłem w towarzystwie Mercedes cały wieczór. Czasami zerkałem tylko w stronę stolika Laury i byłem szczęśliwy, że moja wnuczka tak wygląda. Chciałem wiedzieć o niej jak najwięcej i postanowiłem, że się dowiem. 

Stolik był okrągły i siedziało nas tu dwanaście osób. W śród nich była siostra Mercedes z mężem. Oficerem Wermachtu. Wysoki, szczupły blondyn o typowych aryjskich rysach. Wyglądał naprawdę poważnie i zasadniczo. Jednak jak się upił to znalazł sobie kompana do słuchania oczywiście w mojej osobie. Zaczął od wychwalania Adolfa i całej Rzeszy. Od tego jak brał udział w kampanii wrześniowej i ataku na Polskę. Opowiadał też sporo ciekawych rzeczy o tajnych bazach. Jedna taka mieściła się na mazurach inna miała powstać w Sudetach. Nie zdradził ich lokalizacji, ale jedna z nich była miejscem, w którym Adolf miał pojawiać się często. Miał go tam przywozić jego pancerny pociąg. Nie do koca mu wierzyłem, ale słuchałem. Chciałem w pewnym momencie wstać i iść do toalety. Ale swoim stanowczym i skinieniem głowy i słowami. 

– Siadaj!  

Przekonał mnie do pozostania przy nim do końca. 

– To na zdrowie. – Powiedziałem tylko.  

On wypił jeszcze dwa kieliszki i upadł na stolik. Pomogłem siostrze Mercedes zabrać go do samochodu i wróciłem na salę z nadzieją na spotkanie z Laurą. Szukałem jej dyskretnie jednak nigdzie jej nie dostrzegłem. Cały wieczór myślałem tylko o niej i o jej babci. I byłem ciekaw jak wyglądał jej ojciec, a zarazem mój syn.  

Po balu odprowadziłem Mercedes do jej domu. Była bardzo niezadowolona. Chciała jechać do mnie. Ja jednak chciałem się wyspać. Miałem następnego dnia coś ważnego do załatwienia na mieście. Chciałem się dostać do domu Laury i troszkę lepiej ich poznać. Z drugiej strony musiałem jakoś wytłumaczyć Mercedes, że nie wypada. Miałem plan na pojawienie się również u niej w domu i miałem nadzieję na nawiązanie przyjaznych relacji z jej ojcem. Póki co na balu mi się to nie udało.  

Moja rola była bardzo wyraźna w losach tej wojny. Byłem wolnym strzelcem. Nie mogłem wiązać się za bardzo z ludźmi. Za kilka lat miałem na nowo zniknąć z ich świata. Teraz jednak musiałem odnaleźć rodzinę. Jeśli oczywiście ją miałem? 

Po powrocie do domu właściwie nie spałem. Całą noc myślałem o Laurze, moich planach związanych z wojną i o tym czego się dowiedziałem o siedzibie Adolfa. Ale wszystko po kolei. Zasnąłem. Rano obudziły mnie syreny przeciwlotnicze. Wątpię, aby ktoś atakował Berlin, ale takie alarmy się zdarzały.  

Wstałem ogarnąłem się i wybrałem na śniadanie do pierwszego lokalnego baru. Ulice Berlina były pełne ludzi. Wszyscy się gdzieś spieszyli. Samochody jeździły w jedna i druga stronę. Po mieście poruszało się też sporo żołnierzy. Tych w szarych jak i czarnych mundurach. Tych w czarnych ludzie omijali szerokim łukiem. Wszędzie wisiały czerwone flagi z czarną swastyką umieszczoną centralnie w białym kole. Symbol III Rzeszy. Symbol, który miał się okazać symbolem największej zagłady ludzi jaka miał miejsce. Wtedy kojarzył mi się tylko z Niemcami. Ale nie z takimi zwykłymi mieszkańcami. Tylko z władzą.  

Musiałem się przedostać na drugą stronę miasta. To tam kiedyś mieszkała Laura. Nie wiedziałem czy dalej tam mieszka, ale musiałem to sprawdzić. Na drugą stronę miasta dostałem się jedną z linii tramwajowych. Wysiadłem na ostatnim przystanku i dalej poszedłem pieszo. Dom Laury wyglądał dokładnie tak jak go zapamiętałem. Miał kilka pięter ze strzelistymi oknami. W jego jednej części była wybudowana wieżą. Głowa wypełniła mi się masą wspomnień. Wspomnień związanych z Laurą. Nasze pierwsze pocałunki. Nasze pierwsze zbliżenia. Nasze pierwsze wspólnie spędzone chwile.  

Stałem tak na chodniku oparty o słup z oznaczeniem ulicy oraz lampą. Czekałem na coś, sam nie wiem na co? Nie mogłem tak porostu wejść do środka i powiedzieć, że akurat tędy przechodziłem. Nagle drzwi się otworzyły i stanęła w nich młoda dziewczyna. To była Laura. Moja wnuczka. Zobaczyłem ją, a ona dostrzegła moją sylwetkę. Ruszyła nagle w moją stronę.  

Fragment

"Widok był przerażający. Głowa opadła mu w dół. Włosy zasłaniały twarz. Całe ciało było zalane krwią, która ciekła z gardła. Widok przypominał mu rysunek Leonarda Da Vinci przedstawiający proporcje człowieka. Ten jednak nie był nagi, a ubrany cały na czarno."