Książki online

Odcinek 46

Odcinek 46

Kamieniec Ząbkowicki – Obecnie. 

 

Słońce było już wysoko nad horyzontem co umilało mi drogę. Jechałem sobie spokojnie rozglądając się do koła.

Po jednej i drugiej stronie rozciągały się pola, łąki i lasy. W oddali nad lasami górowało kilka niewielkich szczytów. Uwielbiałem tą okolicę. Od kiedy dotarłem tu pierwszy raz, a było to dawno, bardzo dawno temu. Przepływa tędy rzeka Nysa Kłodzka. Obecnie rzeka ta zasila wiele z tutejszych zbiorników wodnych.  

Tereny te znajdują się na południe od Wrocławia. Dzisiaj należą do ziem Polskich, poprzednio należały do Niemiec. Do dzisiaj widać tu niemiecką zabudowę. Jest tu wiele zabytków i ciekawych miejsc do zwiedzenia. Przyroda jest tu bujna i zróżnicowana. Kiedyś przemierzałem te tereny z Jaśkiem. Pieszo ukrywając się przed ludźmi.  

Wspominając stare czasy, o dziwo bez bólu głowy, dojechałem na sporej wielkości parking w Kamieńcu Ząbkowickim. Z jednej strony parkingu był dawny kościół ewangelicki. Projektantem tego obiektu był ten sam człowiek, który zaprojektował położony nieco wyżej na wzniesieniu Pałac Marianny. Zresztą do jego powstania przyłożyła swoja dłoń właśnie Marianna Orańska.  

Po przeciwnej stronie kościoła i pałacu znajduje się Archiwum Państwowe we Wrocławiu Oddział w Kamieńcu Ząbkowickim. Nasz cel podróży. Tuż za nim znajduje się o wiele starsza budowla, która prawdopodobnie powstała w latach 1290-1350. To Kościół Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny i św. Jakuba Starszego. Budowla, którą tak dobrze znam i co najgorsze pamiętam. Kiedy tylko sobie to uzmysłowiłem poczułem to co zawsze. Olbrzymi przypływ wspomnień. Całe to miejsce było pełne zapomnianych wydarzeń. Wydarzeń, w których brałem udział. Poczułem jak powoli odpływam i zanurzam się w jakimś niebycie. Otaczał mnie mrok. Mrok tamtych czasów. Przebijał się prze niego promyk nadziei. Drobne światełko w strasznie długim tunelu ciemnych czasów. Mimo tego, że miejsce to należało do jednych z moich ulubionych wysysało najstarsze wspomnienia. Nagle poczułem jak coś mną rzuca, coś mnie wyrywa z tego transu. Jestem w Ciemnym miejscu, ale czuję czyjąś obecność. Zacząłem powoli otwierać oczy. Najpierw nic nie widziałem. Jakąś tylko dziwną szarość. Ktoś coś do mnie mówił. Tylko co? Jakiś znajomy glos. Wracałem po zapaści do normalności w bardzo jednak trwało to bardzo wolno.  

– Miłosz, Miłosz... – To był znany mi głos. 

Odwróciłem się w jego stronę. To była Aldona. 

– Wracam, powoli, ale wracam. – Odpowiedziałem spokojnie.  

Teraz dotarł do mnie co to była za szarość. To była tapicerka wyścielająca dach samochodu. Siedziałem w samochodzie. Samochód stał na parkingu przed Archiwum Państwowym. Tu było kiedyś Opactwo Cystersów. To archiwum mieściło się w budynku tego opactwa. Obok stał kościół Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. To wszystko należało do opactwa. Cały ten teren.  

– Bywałeś tu, prawda? – Zapytała Aldona. 

– Tak. Wspomnienia z tego miejsca sięgają 1563 roku. Jedne z najstarszych.  

– Ja pierdole. 

Pierwszy raz słyszałem, jak przeklina.  

– Tak. To prawda. 

– Co pamiętasz? 

– Dużo, ale nie przyjechaliśmy tu na wspominki. – Powiedziałem i wysiadłem z samochodu.  

Aldona zrobiła to samo co ja. Wysiadła z drugiej strony i dodatkowo przeciągnęła się jak po przespaniu długiej nocy.  

– Wyspana? – Zapytałem. 

– Ja, tak. Ale jak się obudziłam i zobaczyłam Cię w tym transie to mało zawału nie dostałam. To jest strasznie irytujące. I chciałam Ci powiedzieć, że twoje zachowanie jest niepoważne. Właściwie beznadziejne. 

– O co, Ci chodzi? – Zapytałem spokojnie.  

– O co, mi chodzi? A, jak byś takiego ataku dostał w trakcie jazdy? To pewnie bym się w ogóle nie obudziła.  

– Jak bym tylko coś poczuł to bym się zatrzymał. Nawet na poboczu.  

– To nie zmienia faktu, że jesteś bezmyślny. Masz tyle lat i nic cię to nie nauczyło. Żadnego szacunku dla życia.  

Nic jej na to nie odpowiedziałem tylko ruszyłem w stronę archiwum. Prowadziła do niego ścieżka przez nowo wybudowany most. Nie było go tu wcześniej – pomyślałem. Nowoczesny, wąski pieszo-rowerowy. Cały ten teren wyglądał na zadbany. Odwróciłem się i sprawdziłem, czy Aldona idzie za mną. Była tam, a na twarzy miała wyraz prawdziwej złośnicy. Podniosłem głowę i zobaczyłem górujący nad tym terenem pałac. Ciekawe jak wygląda dzisiaj? – Pomyślałem. 

– Musimy się tam wybrać. – Powiedziałem. 

– Gdzie? – Rzuciła oschle Aldona. 

– Do tego Pałacu. – Powiedziałem to i wskazałem jej ruchem głowy pałac.  

Aldona odwróciła się niespiesznie. Nie miała ochoty nic oglądać. Była zła. 

– Piękny. – Powiedziała z zachwytem w głowie.  

– Odwiedzimy go. Jestem ciekaw jak wygląda dzisiaj? 

Staliśmy tak na tym mostu i podziwiali wystające znad drzew wierze pałacu. Było też widać część dachu. Przed nim majestatycznie stał kościół należący do kompleksu pałacowego.  

– Pora iść. – Powiedziałem.  

Kiedy byliśmy na dziedzińcu kompleksu dawnego opactwa dostrzegłem fontannę. Pojawiły się wspomnienia. Nie były intensywne, ale bardzo miłe. Stanąłem przy niej. Była pięknie zdobiona. Nagle poczułem jak po policzku spływa mi łza. Starłem je ręka tak żeby Aldona nie zauważyła. Jej jednak to nie umknęło.  

– Co się stało? – Zapytała. 

– Wspomnienia. Opiekowałem się kiedyś pewnym chłopcem. Pamiętam jak tu stał i cieszył się widząc tą fontannę. Wtedy oboje widzieliśmy takie cudo pierwszy raz.  

– To miłe wspomnienie. A łzy. 

– Tęsknię za tym małym Jaśkiem. – Odpowiedziałem cicho i poczułem jak tych łez spływa mi więcej.  

Podszedłem do niej bliżej i ją dotknąłem. Wspomnień i związanych z tym uczuć pojawiło się znaczeni więcej. Wypełniały teraz całą moja głowę. Przypomniałem sobie nawet jego matkę. Zamordowaną przez wysłanników jego ojca. Nigdy jej nie pochowałem ani ja ani Jasiek. 

Fragment

"Widok był przerażający. Głowa opadła mu w dół. Włosy zasłaniały twarz. Całe ciało było zalane krwią, która ciekła z gardła. Widok przypominał mu rysunek Leonarda Da Vinci przedstawiający proporcje człowieka. Ten jednak nie był nagi, a ubrany cały na czarno."